Skutki półrocznej zimy odczuwamy po dzień dzisiejszy. Odbiło się to nie tylko na naszej skórze, ale także na włosach. Są matowe, suche i szorstkie, a końcówki połamane i rozdwojone. Co roku borykam się z ich okiełznaniem, ale tej wiosny z ratunkiem przyszła firma Tahe, która do testowania dała mi krem do włosów z serii BOTANIC GOLD FINISHING – Gold secret. Kiedyś wspominałam Wam o szamponie z tej serii, którego jestem wielką fanką, dzisiaj do listy kosmetyków MUST HAVE dołączam i krem.
Krem ma działanie regeneracyjne,
dzięki zawartości płynnej keratyny (dodawanie do kosmetyków
keratyny jest dzisiaj bardzo popularne, producenci zasypują nas
informacjami o jej dobroczynnym wpływie na włosy) i złota
(płynnego i 24-karatowego), witamin A, D i E. Zawiera także
dobroczynny olej arganowy, który znany jest ze swoich właściwości
nawilżających, oraz olej z siemienia lnianego, naturalny
antyutleniacz, bogaty w witaminy i mikroelementy, także posiada
właściwości nawilżające (swoją drogą, polecam maseczkę z
siemienia lnianego do wykonania samodzielnie).
Opakowanie ma zawartość 50 ml,
kosztuje ok 90 zł. Jest to pojemnik z dozownikiem, który umożliwia
dopasowanie dawki kremu do długości włosów. Pomimo tego, że jest
to kosmetyk o niewielkiej pojemności, jest bardzo wydajny - używam
go od początku marca. Stosowałam każdorazowo po umyciu włosów,
aplikując 2-3 dawki, na całe, wilgotne włosy, albo 2 na same,
wysuszone końce (dla włosów do ramion).
Kosmetyk ma lekko wodną konsystencję, nie jest to
krem, do którego jesteśmy przyzwyczajone, jest koloru lekko żółtego
z widocznymi drobinkami złota. Nie jest ani lepki, ani tłusty,
dobrze się rozprowadza, a przy tym pięknie pachnie. Sprawia, że
włosy bez problemu się rozczesują, a po wysuszeniu są miękkie i
delikatne, nie puszą się, nie elektryzują i są przyjemne w dotyku. Nadaje im zdrowy,
naturalny blask, na którym mi zależało najbardziej. Ostatnio
bardzo modne, jest wśród kosmetyków do włosów, by dawały efekt
„scalonych końcówek”, ten krem właśnie to robi. Nie wierzę,
by było to możliwe, a efekt trwały i choć Tahe nie obiecuje,
że tak właśnie potraktuje nasze niesforne końce, radzi sobie z
nimi doskonale. Sprawia, że wyglądają jakby niedawno zostały obcięte, dobrze się układają, są gładkie(!).
Oceniam kosmetyk na bardzo dobry, z pewnością będę wykorzystywać jako koło ratunkowe po lecie :). Polecam!
I like the helpful info you provide in your articles.
OdpowiedzUsuńI'll bookmark your blog and check again here regularly. I'm quite sure I'll learn a lot of new stuff right here! Best of luck for the next!
Feel free to surf to my webpage - Ray Ban Outlet
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń