Dzisiaj ukochana kawa wystąpi w nieco innej roli. Chcę przedstawić Wam najlepszy peeling, z jakiego kiedykolwiek korzystałam. Sprawia, że skóra jest gładka, miękka, rozjaśniona, a zapach, jaki mu towarzyszy, stanowi wspaniały początek dnia. Peeling jak wszystkie wiemy, to idealny wstęp do pielęgnacji naszej skóry. W zależności od jej typu, ścieramy naskórek 1-3 razy w tygodniu (nie polecam więcej, gdyż skóra w obronie zacznie szybciej rogowacieć). Dla mnie wersja optymalna to: raz w tygodniu peeling kawowy (gdyż jest mocny) i raz peelingujący żel pod prysznic. Przepis jest banalny: do miseczki wsypujemy kawę (mogą to być fusy po już zaparzonej, wypitej albo świeże z opakowania), dolewamy trochę oliwki (może to być oliwa z oliwek, albo oliwka pielęgnacyjna), sok z ¼ cytryny i wszystko dokładnie mieszamy. Ja dodaję żel pod prysznic, żeby peeling się lepiej rozprowadzał po skórze. Na koniec dokładnie spłukuję. Nie używam żelu, żeby przez cały dzień czuć delikatny zapach kawki, a dzięki temu mam więcej energii.
Kolejną rzeczą, która sprawia, że
dzień rozpoczęty tym peelingiem staje się bardziej udany, jest pewna anegdotka.
Zawsze, gdy wspominam tą metodę, przypominam sobie sytuację, kiedy polecałam ją
koleżankom i jedna z nich zadzwoniła: ’Wiesz, robię ten peeling, ale powiedz mi
, dlaczego ta kawa się rozpuszcza?’. Teraz może i u Was peeling ten wywoływać
będzie uśmiech na cały jesienny dzień:-).
Jagoda
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękujemy wszystkim za komentarze i opinie:) Postaramy się odpowiedzieć na wszystkie wasze pytania. Zapraszamy także do wzajemnej obserwacji :)